Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

notatki, prezenciki pani Żuchowskiej ofiarowane, praeter propter, szacowane być mogły na czerwonych złotych piętnaście; tyle tylko, że się za to parę razy dobrej kawy napił i słodkiej a zawodnej nadziei.
Nie mniej uszczęśliwionym od podstolanki był cześnikowicz, któremu listem Morochowski dał znać, ażeby natychmiast do Wołczyna biegł dziękować podskarbiemu i ks. kanclerzynie. Gdy posłaniec przyjechał do Trzcieńca, w mgnieniu oka wszystko się tu przewróciło do góry nogami. Sobek chwycił Grzymałę ściskać, i o mało go nie udusił. Choć list przyszedł wieczorem, przy latarni natychmiast pobiegli do stajni. Koni miał teraz kilku co się zowie pięknych cześnikowicz, i czwórki swej nie powstydziłby się nigdzie. Tu też trzeba było wystąpić! W nocy wzięto się do czyszczenia i smarowania uprzęży, do opatrywania węgierskiej bryczki, bo choćby konie popadały, lecieć chciał natychmiast do Wołczyna p. Felicjan.
Ze wsi zwołano dwóch parobków do pomocy, nikt oka nie zmrużył we dworze, Grzymała chodził w ciągłym strachu, żeby uchowaj Boże, jeszcze gdzie ognia nie zatrzęśli.
Nade dniem, z wielką biedą, ale bryczka stała w pogotowiu, Felicjan do nóg staremu padł jakby ojcu rodzonemu, prosząc go o błogosławieństwo. Popłakali się oba biedaki z niespodziewanego szczęścia tego.
— A! ruszyłyż konięta od ganku, ruszyły tak, że bez tchu do Kodnia dobiegły, gdzie właśnie wotywa się odprawiała; więc dając się im wysapać, zbiegł So-