Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

mna, gdzie dwóch młocków owies na nasienie wybijało, obszedł gospodarstwo, popatrzał po niebie, że się coś na lepsze nie zanosiło, i do izby wrócił.
Zastał Felisia też gospodarującego, bo chciał porządek uczynić w tem, co po ojcu zostało.
— Panie Adamie — odezwał się cześnikowicz, — a jakbyście mnie pomogli się rozpatrzyć po kątach?
— Czemu nie!
Wzięli się tedy oba do wyciągania sepetów, otwierania szaf i inwentarza swojej biedy. Na prawdę nie było co robić bardzo, bo po cześniku, krom fascykułów, papierów, dokumentów, których kufer był cały, odzieży i ruchomości mało co pozostało. Najlepszy kontusz, żupan i pasik wziął z sobą do grobu; co po tem było pożądniejszego, syn odłożył i uścisnąwszy Grzymałę, jemu oddał. Zostały dwie karabele, z których jedna od parady, i sygnet z krwawnikiem, z herbem Sobków, bo szlacheckie godła na innym kamieniu rznąć się były nie zwykły, tylko na krwawym, tak jak herbowe pole, krwawo wysłużone, najczęściej purpurowe było. Strzelba jedna długa, z zamkiem popsutym; druga jeszcze dobra. Kulbaka i siodło paradne, aksamitem spłowiałym obciągnięte, dawno nieużywane a od molów mocno poprzegryzane. Zbroja żelazna z krzyżem na piersi mocno zardzewiała; kolczuga stara z misiurką srebrem okutą; ryngraf z Matką Boską i Św. Józefem.
Wszystko to z kątów powyciągali, cześnikowicz obejrzał, i nie wiele już pozostawało...
Poszli tedy do czeczotkowej szkatułki, która u łóżka stała, i wynieśli ją na światło do pierwszej