Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

znaczeniu na dworze i kolligacyi z Czartoryskimi, jednym z najmożniejszyc h panów w okolicy.
— Jaśnie wielmożny graf, — dodał towarzysz, w drodze nieszczęśliwie zabłądził.
— Furman szlagi! — przerwał podskarbi, i stuknął o stół.
— Dokądże jaśnie wielmożny graf jechał? — zapytał Felicyan.
— Do Kaplonosów, — rzekł cicho spytany, — dla dyfferencyi z Holeszowem!
Grzymała słysząc to, przeżegnał się zdziwiony.
— Gdzie tędy do Kaplonosów! — zawołał.
— Szlagi! — powtórzył Fleming. Powiedział: wie drogę! Ludzie zostali, a my tu! hę! Dziura, piekło, żaden gościniec! szlagi!
Grzymała, który wcale też nie był wielkością pana onieśmielony, dodał:
— Na to się poradzi i da przewodnika do Kaplonosów, to mała rzecz!
— Mała rzecz! wielki czas! — zawołał Fleming gniewnie. — Konie zmęczone, a ja!
Pomacał się po bokach.
— To jest piekło nie droga! tędy nikt nie jeździ?
— Oprócz fur z gnojem i po drwa do lasu! — dokończył chłodno Grzymała, — a podskarbi podchwycił za nim ze złością:
— Ja! gnój, drek! wozić po te drogi!
Wszyscy zamilkli widząc gniew pański; podskarbi popatrzał na Felicjana.
— A co jeść? nie ma co jeść? — zapytał.
— Wątpię, żeby to, co jest, godnem było ust pań-