Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

— Szlachcic cztery chłopy, do Terespola. Rozumie? Znajdziemy jemu lepsza robota!
Skłonił się powtóre Sobek, i nie niżej, niż wprzódy. Zaczęto wyprowadzać do karety podskarbiego, który się już rwał co prędzej. Rozpoczął się pochód przez kładkę, która się uginała, pośpieszył za swym panem Antoniewicz i dano znak do jazdy.
Ruszył się ciężki powóz zwolna tąż samą drogę, jaką się tu dostał, przez kałuże i dziury dobijać do traktu. Lecz mając teraz przodem jadącego Antośka, który wskazywał suchsze objezdki, prędzej się wydostał na piaski.
Cześnikowicz, Grzymała, Motruna, której dano pół talara, Pryska, która dostała pono tynfa, nawet nieco ośmielony Niemowa, wydobywszy się z wyżek, długo stali i patrzali, jak powóz oddalał się od Trzcieńca.
Jako wspomnienie po tych odwiedzinach, zostało rozsypane na dziedzińcu siano, skorupy od jaj, złamany płot, który zaraz podniesiono, zasępiona twarz Grzymały, i dosyć obojętne usposobienie Felisia, niebiorącego bardzo do serca oświadczonej mu pańskiej łaski.
Stary sługa nie gniewał się na Opatrzność, która tu wielkiego pana jakby umyślnie sprowadziła, ale markotny był na Felicjana, że się hardo stawił i znaleźć nie umiał.
Gdy weszli z nim razem do izby, stary sługa począł mu wymówki czynić, rozbierając punkt po punkcie, jako najprzód niepotrzebnie swe ubóztwo wygadał i z niem się odkrył, gdy można było przypadkowym składem chwilowych okoliczności niedostatek