Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

cił. Siodło stare sam poczciwy Adam pozaszywał, munsztuk i rzędzik skórzany wyczyścił, czaprak, juki, wysztyftował własnoręcznie, kryjąc się z tem przed wychowankiem, bo w potrzebie z dratwą nawet i z szydłem obejść się umiał... Nie spuszczając się na Felisia, sam też garderobę do ładu przywiódł. Nie była ona wytworna: żupanik zielony z fałszem, ze starego ojcowskiego, odświętnego przerobony, kontusz też za życia jeszcze nieboszczyka ex antiquis chłopcu do figury przykrojony, pasik nie bardzo wytarty, buty jedne do drogi czarne, drugie na pokoje czerwone safianowe niczego, popakował i pozawijał Grzymała zawczasu. Kilka talarów na podróż zbił ze sprzedaży skóry wołowej wiszącej na strychu i drobnych w spichrzu pozostałości, do których wszedł i puch przez Motrunę dostarczony. Nie ręczymy, czy parę groszy nie dołożył z własnej chudej kieszeni.
Miał i to na uwadze stary, aby Feliś w tę drogę nie wybrał się w dzień feralny, sobie zostawując oznaczenie go, gdyż na kalendarzu złe do podróży, do obcinania włosów i puszczania krwi, konstellacje miał starannie ponotowane. Co się tycze drogi, o tę pytać, dzięki Bogu, nie potrzebowali, bo z Kodnia do Terespola jak strzelił, łatwo trafił, nawet kto nie chciał.
Sobkowi jednak, choć już był przyrzekł, mocno się jechać nie chciało — ściągał, wymawiał się, a gdy już wykręcić nie mógł, dał sobie słowo uroczyste, że długo u Fleminga popasać nie będzie, a do domu drapnie jak najprędzej.
Onego dnia pamiętnego w Maju, gdy już nareszcie jechać trzeba było, Grzymała wstał o świcie, po-