Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

conductum potrzebował, by się do Terespola dostać?
Poczęli się ściskać, a tu i Sobek do ganku się zbliżył. Antoniewicz widać o nim uprzedził.
— Witam — ozwał się Morochowski. — Pan podskarbi już parę razy zapytywał o niego, a to wielka raritas, że pamiętał. Rozgośćże się proszę u mnie. Ja nieboszczyka cześnika ojca waszego znałem i kochałem go, więc się to dobrze składa, boś mi nieobcy; a konia oddaj, proszę, do mojej stajni, a izdebka się tu dla waćpana znajdzie. Do pałacu pojechawszy, nabrałbyś się kłopotu, a do pana podskarbiego wątpię, byś trafił. Więc lepiej idź za moją radą.
Sobek podziękował i posłuchał chętnie, bo Morochowski i twarzą, i mową, i obejściem się swem ujął go od razu. Oblicze miał piękne, otworzyste, spokojne, zwiastujące charakter łagodny zarazem i energiczny. Antoniewicz i on siedli zaraz w ganku rozmawiać, bo ten sejmik brzeski, choć do niego czasu jeszcze dosyć było, wszystkich ogromnie zaprzątał. Chciał na nim koniecznie i uparł się marszałkować podskarbi, a wcale u szlachty popularnym nie był, już dla tego, że znaczna jej część wpływowi Radziwiłłowskiego domu ulegała, już że w nim Sasa czuli i ów tytuł grafowski, nie swój, równości szlacheckiej był solą w oku. Nie było to więc łatwem zadaniem tak Brześcian uchodzić, aby Flemingowi popędliwemu i nieumiejącemu się kłaniać ani pochlebiać fumom szlacheckim, dali sobą pokierować i stanąć na swem czele. Ufano wiele rozsypanym po trosze, różnemi tytułami, pieniądzom, szczególniej na przyjęcia i uraczania,