Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan na czterech chłopach.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

Zawcześnie tam marzono, śpiewano, szeptano o zalotach, i sposobiono się do nich. Francuzkie nauczycielki znajdowały to naturalnem, a szlachta choć zgorszona, modzie powszechnej brać się dawała.
W otoczeniu podskarbianki, która wielkiej używała swobody, dziewczątka też niecierpliwie oczekiwały emancypacji, rozpowiadano sobie wiele. Ochmistrzynie wiedziały i mówiły półgłosem o tem, że pani starościna rostkowska, Tymanowa, owdowiałego podskarbiego za nos wodziła. Nie czyniono z tego tajemnicy. Córka jej wychowywała się z panną podskarbianką.
Jednego wieczoru zdziwił się trochę Sobek, gdy mu Morochowski zaproponował, aby z innymi dworskimi poszedł na pokoje, bo panny w gry grać miały, i młodzież do nich była przypuszczona.
— Nie potrzebuję waćpanu dawać przestrogi — dodał, — ażebyś się skromnie znajdował i był ostrożny. Dziewczęta wesołe, trzpiotowate, ale to są dzieci jeszcze; trzeba je mitygować więcej, niż im do swawoli pomagać. Podskarbianka bardzo jest wesoła, — czasem aż nadto...
Ponieważ było do woli pozostawione korzystać z tego pozwolenia lub nie panu Felicjanowi, rozmyślał dosyć długo, czyby nie lepiej było w domu zostać; nie miał nawet zbyt wytwornego ubrania, a do kobiecego towarzystwa wcale nienawykły, lękał się go. Przemogła w końcu ciekawość, a może i inne jakie rodzące się uczucie i choć z bijącem sercem, wziął na siebie najlepszy a jedyny żupanik i kontusz. Wyrzykowski strojny, wypucowany, pachnący szałwią w niedostatku innej woni, przyszedł zabrać go z sobą. Skromnie