Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszałem o nim — odezwał się August — ale nie zupełnie sobie mogę zdać sprawę i z celu i ze środków...
— Cała prowincya w tem uczestniczy — rzekł z zapałem Zenio — wszyscyśmy uznali niezmierną instytucyi potrzebę — mamy nadzieję, że hrabia od nas nie zechcesz się odłączyć.
— Radbym zawsze do wspólnego się dzieła przyczynić — odpowiedział grzecznie gospodarz — lecz mam za prawidło brać tylko udział w tych sprawach, które z zasadami memi i przekonaniami są zgodne. Zatem muszę się wprzód obeznać z programem i szczegółami wykonania.
Zenio był przygotowany do tego, dobył śpiesznie papiery i z równym pośpiechem począł wykładać cel stowarzyszenia, środki do osiągnięcia go i t. p.
August słuchał długo, nie przerywając, i Zeniowi zdawało się pewnie, że musiał być bardzo przekonywającym; gdy hrabia zaczął z chłodną krwią, po jednemu rozbierać wszystkie artykuły, silne przeciwko nim czyniąc zarzuty. Plan według niego chybiał tem głównie, iż chciał się wyłącznie na jednej klasie społeczeństwa opierać, jednej służyć, wyłączając inne.
Zenio tłumaczył to potrzebą dźwignięcia tej klasy, która inteligencyą i tradycye narodowe reprezentowała. Gospodarz uznawał potrzebę, lecz chciał właśnie związania społeczeństwa z pomocą instytucyi i dowodził, że wszelkie wyłączanie się i odosobnianie klas, warstw, jest zgubnem, że istnienie ich tam się tylko usprawiedliwia, gdzie organizm jest pełny i wszystkie jego części życiem normalnem żyją.