Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

warci. Wyłączając się podpisujemy na siebie wyrok śmierci; uwydatniamy się na chwilę, podnosim pozornie, ale przygotowujemy sobie śmierć. Chcecie być czynnymi, dobrze, ale w koło czynności naszych wyciągnijmy wszystkie klasy, wszystkie organizmu członki. Nas i duchowieństwa do stanowienia społeczeństwa i narodu za mało — potrzebujemy klasy pośredniej i ludu, żywiołów, z których każda zdrowa całość się składa. Nie odpychajmy ich, ale pociągnijmy ku sobie. Niech żywe życia soki przebiegają to ciało.
Zenio już się tylko krzywił, teorya ta nie przypadała mu do smaku. Rozumiał tylko szlachtę jako naród kateksochen a resztę jako podrzędny materyał, który samowiedzy swoich czynności mieć nie był powinien. Dla niego granice klas murem stały, gdy hrabia August rozumiał po angielsku, iż metamorfoza stanów pod ożywczem słońcem cywilizacyi była normalnego bytu warunkiem.
Nieprzejednane różnice zasad ich dzieliły — a znaleść je u takiego pana z panów szanowny Zenio wcale się nie spodziewał. Domyślał się pewnych zboczeń, nie przypuszczał zupełnego rozbratu.
— Panie hrabio — rzekł w końcu, chmurząc się — byłoby dla nas prawdziwem nieszczęściem, gdybyś, odmawiając nam współuczestnictwa w naszej sprawie, stanął jeszcze jawnie przeciw nam.
Nie chciałem wspominać o tem, ale zdaje mi się, że nasi przeciwnicy z kilku dezerterami, którzy nas dla popularności i przewodzenia gdzieindziej — opuścili — zamierzają stawić ołtarz przeciw ołtarzowi i chcę instytucyą, pewną analogią mającą z naszą, w życie