Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

wata, z pączka dopiero rozkwitająca, ale poważna, smutna panienka, której po krótkiej chorobie nawet wzrostu przybyło... Inna, nie mniej teraz była piękną, choć chmurka melancholii przyćmiewała jej lice.
Matka posądzała ją, że się w nim kocha jeszcze, choć piękna Berta miała co najwięcej kaprys, pragnienie niemożliwego zwycięztwa i okrutną boleść, iż, wierząc w swą potęgę — skruszoną ją ujrzała.
Hr. Augusta nikt odtąd ani do żadnej wspólnej pracy nie wzywał, ani go liczono do wielkiego zastępu paladynów, walczących (jak się im zdawało) dla świętej sprawy! — Rozbratu ostatecznego dokonał fakt, iż hr. August w owem stowarzyszeniu, któremu przypisywano nieprzyjaźne zamiary, zajął pewne stanowisko i przeważnie podparł je kapitałem, którego potrzebowało. Instytucya projektowana, której Zenio wybierał się być jednym z prezydentów, rozbiła się mimo największych, nadludzkich wysiłków tych, którym miłość własna na swojem postawić kazała — o brak funduszów.
Podpisywali się wszyscy, lecz gdy przyszło składać, okazały się takie trudności, nadeszła taka ogólna kryzys finansowa, że na papierze się skończyło wszystko. Matadory, mający na widoku pożywienie się około pracy dla dobra publicznego, ostygły bardzo, widząc, że chodzić około czego nie było.
Upadek instytucyi przypisano jednak cały hrabiemu Augustowi. Zrobiono go więcej niż jawnym wrogiem, przypisano mu intrygę, podejrzywano o podkopy... Toni do wszystkich kryminałów, jakiemi obarczano nieszczęśliwego, dodawał najniegodziwsze postępowanie jego względem Witów i Berty.