Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Toni nie mógł odgadnąć, co tu robili w tej porze, i to oba, gdy ani żadne kursa zapowiedziane nie były, ani tak dalece grać tu nie było z kim, bo wszyscy gracze zgrani byli.
Pierwszą myślą Toniego było przypomnieć się dwom panom, lękał się wszakże zastać u nich hrabiego Augusta i, dopiero dobrze się upewniwszy, iż go tu nie ma a hrabiowie sami nazajutrz wybierają się do Augustówki, odważył się wtargnąć do nich.
Ci stryjowie stryjeczni hrabiego Augusta, noszący to samo sławne jego imię, wcale doń nie byli podobni. Jeden z nich znaczną część majątku przebiegał i przezakładał, drugi tyleż puścił w karty.. Oba jednak jeszcze stali pańsko i liczyli się do bardzo możnych; oba byli ludzie najprzyjemniejsi w świecie i w salonach arystokratycznych Europy słynęli jako luminarze dowcipem, elegancyą, wszystkiemi przymiotami, wielkim rodom właściwemi.
W Anglii można ich było uznać za Anglików, we Francyi za Francuzów, na niemieckich dworach w większej części sfrancuziałych byli jak w domu, — a w domu tem się wydawali piękniej, iż domowego w sobie nic nie mieli i skorupę barbarzyńką całkiem z siebie zrzucili.
Dwaj przybyli siedzieli jeszcze u spóźnionego obiadu, sami jedni, gdy Toniego zameldowano. Chociaż z jednym z nich na konia niegdyś handlował, a z drugim grał raz przez dwie noce — hrabiowie przyjęciem zaraz okazali gościowi, iż ani nazwiska jego ani osoby zupełnie sobie nie przypominali.
Toni, zrozumiawszy to, bardzo zręcznie starał się dopomódz słabej ich pamięci — ale nie wiele to po-