Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

pociąga. — Patrząc nań, mimowolnie nasłuchiwało się, czy drewniane sustawy nie trzeszczą.
Z siebie ubogi — pięknego imienia, które w ostatnich czasach Rzeczypospolitej świetnie jeszcze było reprezentowane — książę wyznawał zasady tak krańcowe, o opinią tak nie dbał, ludzi nie miłych sobie tak błotem obrzucał — iż musiano go uważać za silny filar gmachu, pod którego dach się zabłąkał.
Znali go dawniej ludzie innym, lecz — zaślubiwszy ów posąg, z nim razem poślubił zasady, w imię których dopomożono mu do uzyskania go.
Książę Edzio z nich wszystkich miał najwięcej pozornego wykształcenia, uchodził nawet za uczonego — gdyż często znajdowano u niego rozłożoną książkę poważnej treści. „Univers“ Veuillota był jego chlebem powszednim.
Jeszcze jeden hrabia piękny, urodziwy, silny, budowy atletycznej, której tylko zbytnią już bujność zarzucić było można, nazywał się Sławek. Wesoły, odważny, elegant po trosze, chętny do stawania z bronią w ręku po stronie, której zasad nie rozumiał — dorabiał się popularności, którą niby udawał, że pogardza.
Sam on chluby z tego szukał, że nigdy nic nie czytał — a że nie wiele myślał, o tem wiedzieli wszyscy. Napadał zawsze hałaśliwie na to, co się albo bronić nie mogło albo nie chciało. Gotów był czasem coś dobrego zrobić, ale z własnej fantazyi — i gdy czuł, że się to rozniesie.
Hr. Sławka nikt nie brał na seryo, lecz że majętny był i dobrze mógł figurować, gdzie trzeba było ramion nie głowy, posługiwano się nim.