Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.




Tak stały rzeczy, gdy na wiosnę majątek o granicę od Augustówki, klucz szelchowski został wystawiony na sprzedaż.
Dla zaokrąglenia majętności hrabiego była to zręczność jedyna. Szelchów miał właśnie to, na czem Augustówce zbywało... Posiadłość, zawierająca w sobie do dziesięciu tysięcy morgów, była od bardzo dawna w rękach zamożnej, starej rodziny, która niegdyś liczyła się do pańskich, a teraz zeszła na prawie ubogą.
Nieboszczyk Szamotulski miał w temperamencie po przodkach tę bujność staropolską, która się niczem małem zaspokoić nie umie. Chciało mu się być panem, dorabiał się szturmem, spekulował szalenie, żył przy tem nad skalę i umierając żonie i jedynaczce córce zostawił już tylko ów Szelchów, mocno odłużony.
Umysłowo od niego wyższa, energiczna żona po zgonie męża wzięła się do gospodarstwa z uporem kobiecym, z sercem matki, która pracuje dla dziecięcia.
Ale ani rozum, ani poświęcenie, ani oszczędność nie mogły uratować tego, co chyba kapitał znaczny i trud długi potrafiłby był ocalić. Po kilku latach walki uporczywej, nieszczęśliwa wdowa musiała się wyrzec nadziei utrzymania przy Szelchowie. Sprze-