Hrabia Wit, ojciec Berty złotowłosej, był jednym z tych ludzi, o których coś stanowczego wyrzec nadzwyczaj było trudno. Nie miał ani wybitnych przymiotów ani wad wielkich, — zgadzano się na to, że natura skąpo go wyposażyła, nie sięgał też myślami wysoko, ale w życiu miał takt wielki i tym się trzymał.
Pomimo ochoty występowania po pańsku, która mu wspólną z była żoną, rządził się w majątkach doskonale i nie tylko nie tracił, ale dorabiał się jeszcze. Chociaż nie skłonny do pomagania drugim, umiał się tak zręcznie wywijać, gdy od niego czegoś wymagano, iż nieprzyjaciół sobie nie robił.
Przyjaciół nie miał serdecznych, ale to mu na korzyść wychodziło, gdyż — poufała przyjaźń zawsze na ofiary naraża, zwłaszcza w kraju, w którym wszyscy niemal na nogach się chwieją i wszystkim pomagać potrzeba.
Takt dawał mu zawsze poczuwać grożące niebezpieczeństwo wszelkiego rodzaju i cofać się od niego w porę a po cichu.
Hrabina Witowa, daleko bystrzejsza od niego, mówiąca wiele, grająca dosyć szczęśliwie rolę wielkiej pani, nie miała taktu męża i uważała się za daleko wyższą od niego, choć w istocie wymową tylko nad nim celowała. Niegdyś bardzo piękna, dziś ruina, ale zawsze wspaniała — hrabina miała się