Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.

smutne, iż kilkodniowa feta, człowiekowi, który się mógł (jak mówił) zbłaźnić, musiała wiele kosztować, ale Wit dał znak porozumienia — brał to na siebie. Szło o jego sprawę, musiał naturalnie koszta ponosić.
Właśnie jesień nadchodziła, ułożonem więc zostało, że Toni urządzi zabawę — co się zowie, a w czasie niej znajdą się sposoby zbliżenia tych, których chciano połączyć.
Narada trwała dosyć długo a Toni wyjechał z niej w złocistym humorze, wolen od doskwierającego długu, pewien, że zabawa postawi go dobrze w opinii, która chwiać się zaczynała co do jego stosunków majątkowych. Chociaż wiązało go słowo honoru, iż zachowa tajemnicę, Toni nie mógł skutecznie działać bez współpracownictwa żony, córek a nawet i innych kolaboratorów, ale zdawało mu się, że gdy od nich pobierze słowa honoru, wszystko będzie w największym porządku...
Żona jego, znana pod imieniem Neidy (Zenejdy) — niesłychanie żywa, wesoła i potrzebująca intrygi do życia, nadawała się cudownie do współpracownictwa. Jej więc naprzód w gabinecie á huis clos zwierzył się wszystkiego. W to mi graj! uszczęśliwioną była i wzięła sobie za punkt honoru małżeństwo doprowadzić do skutku.
Natychmiast jednak zażądała od męża koni, potrzebowała poprzedzić dramat prologiem przygotowawczym. Czarnooka, chuda, śniada, gorączkowa, niepohamowanie mówić lubiąca, śmiała, niezlękniona pani Neida miała wszystko, co było potrzeba, aby sprawę uratować lub zgubić. Miała się jednak za niezwyciężoną w niewinnej intrydze.