Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabia Wit uprzedził je o małą chwilę i tak dyplomatycznie się znalazł, iż Augusta dopiero na ostatku zobaczył, zbliżył się doń a skutkiem tego, że już ukłony skończone były, mógł z nim rozpocząć małą rozmowę.
Berta złotowłosa na ten wieczór pierwszy nadzwyczaj skromnie była ubraną, ale tem piękniejszą jeszcze.
Miała sukienkę białą z szarfą niebieską, turkusową broszę i kolczyki, branzoletę i różne odpowiednie cacka, wianuszek we włosach ze skromnych niezapominajek. Dla tych, co jej z bliska nie znali, wydać się mogła dzieweczką bojaźliwą, cichą, łagodną: w oczkach tylko, któremi czasem rzucała, błyskało coś jakby stalowego noża połysk zimny i ostry... Ale też same oczy umiały się uśmiechać, załzawieć, rozczulić, gdy było potrzeba.
Gdzie się tego nauczyła? myślała nieraz matka, zapomniawszy, że natura jest wielką nauczycielką i przeznaczając słabą istotę do walki, daje jej oręż do obrony.
Powitanie pań tych przez hr. Augusta było chłodne i z daleka, a Berta nawet bardzo żywo i jakby z myślą pewną odwróciła się zaraz od niego.
Po herbacie, aby czasu nie tracić, gospodarz miał rozpocząć tańce z księżką Edziową, a hrabiego Augusta prosił, by szedł w parze drugiej z jego żoną.
Polonez odbijany obrachowanym był przez gospodarza w ten sposób, ażeby, gdy hr. August znajdzie się przy pannie Bercie, mógł z nią dłużej nieco się przechadzać. Miało to nastąpić przypadkiem,