Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

otworzył, wieko odjął i ciekawie do koła zgromadzonym ukazał na atłasowem miękkiem posłaniu leżącą butelczynę. Stara ona była, pękata, wcale poważnie wyglądająca, i miała w istocie na korku pieczęć z wyobrażeniem gołąbki.
Ostrożnie podjął Krzyski precjoz ten i oddał go w ręce księcia, który opatrzywszy ze wszech stron... nazad go głową trzęsąc oddal szlachcicowi.
Trwało tedy chwilę milczenie, książę sumował i chmurno rozmyśliwał.
— Widzisz asindziej, ozwał się potem, niewiedzieć co z tem robić. Samemu pić niegodzi się, ludzi częstować nie ma czem... schowaj sobie asindziej to wino dla kogo takiego co sam pić ma determinację, dla mnie ono... na nic...
— Wszelako, odchrząknął książę, ponieważeś się trudził ku mnie i okazał szacunek, którego nie lekceważę, będę się starał wywdzięczyć.
Prosił Krzyski bardzo, aby butelkę jego do skarbcu wzięto, na co książę głową kiwnął i ad perpetuam rei memoriam schować kazał, szlachcica zaś na dworze uczciwie podejmowano. Siedział tedy tydzień i dwa jedząc i pijąc dostatnio, a jak skoro się rozpatrzył między ludźmi, począł się wszędzie wświdrowywać, językiem mleć, księcia zabawiać, faworytom pochlebiać i tak się umiał stać potrzebnym a miłym, iż mu książę Karol dał pomieszczenie we dworku właśnie po umarłym Barwinkowskim pozostałym. Domek był niczego, ogródek do niego cale nie brzydki i kawał łąki, gdzie się kobyła wypasać mogła. Wielkąśmy mieli w istocie pociechę z tego rezydenta, ale razem zagadkę.
Chociaż się z Krzyskich wywodził i wiele o procedencji mówił, znać było, że wiele też o sobie nie dopowiadał... a z rozmów co chwila wydawało się, iż był obieżyświat, jakich mało. Umiał potrosze wszystkiego, dobrze zgoła nic, ale o wszelkiej rzeczy językiem mełł tak, iż póki do roboty nie przyszło, zdawało się każdemu, iż równego sobie nie ma.