Patrzę... Krzyski siadł w progu naprzeciwko niej, wystrojony jaskrawo, i jak w tęczę w nią oczy wplepił. Otóż druga komedja pomyślałem sobie, co też to z tego będzie. Zrazu widzę panna Zoryna ani spostrzegła adoratora nowego, miała ich jeszcze podostatkiem, choć w czwartym krzyżyku. Ale że jej oczy biegały po sali choć zdawały się nie ruszać nawet, schwytały go na gorącym uczynku. Myślała snać że to przypadek i pominęła go wzrokiem. Po chwili, znowu zerk, mój Krzyski jak w tęczę, panna się odwróciła niby nie patrzy, udaje, że w tę stronę ani się zwraca, ale widzę, że go obserwuje. A ten jak usiadł, jak się zapatrzył, tak nieruchomy niby wryty na kontemplacji jej oblicza skamieniał. Kiedy niekiedy tylko, znać mu dokuczyło tak w miejscu oczy trzymać, brwiami machnie, gębą westchnie, i patrzy a patrzy.
Panna się zasłoniła wachlarzem, ale przez szpary doskonale mogła widzieć Krzyskiego, kiedy może z uwagą mu się nie przypatrywała wprzódy, jęła więc pilno go obserwować. Ale główkę miała tak wykręconą, iżbyś przysiągł, że na teatrum ma oczy i uwagę zwrócone. Krzyski znać się widzeniem tej piękności coraz mocniej upijał, bo mu się twarz mieniła jak niebo na pogodę, nawet wypiękniał. Zrobił się jakiś czuły, melancholijny, o miłosierdzie wołający.
Po ustach panny Zoryny uśmieszek latał, szyderski zrazu, potem jakby go mróz ściął; wypoważniała panna, westchnęła sobie privatim i znowu jęła się Krzyskiemu przypatrywać, zawsze przez wachlarz.
Ten z niej oczów nie spuszczał.
Scena ta odbywała się tak, iż mało kto ją mógł widzieć i rozumieć. Mnie ciekawość brała, bom sobie z boku w twarzach jako w otwartych czytał książkach. Nagle wachlarz spadł, oczy panny Zoryny skierowały się otwarcie, śmiało na Krzyskiego i powiedziały mu. — Dajże sobie asindziej pokój i ruszaj z Bogiem zkądeś przyszedł. Wyprostowała się jeszcze sztywniej i poczęła, ruszywszy lekko ramionami, na teatrum już jawnie tylko uważać. Ale Krzyski, tak odprawiony,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.