uparty był i swoje; patrzy a patrzy, jakby ją już zjeść pragnął. Pannie po ustach poleciał uśmieszek dumny, pogardliwy i szybko zerknęła na niego tylko, a potem na scenę. Siedziała przy niej Szerczyńska, poczęły coś szeptać i śmiać się, oczki czarne Szerczyńskiej poleciały w górę na owego Krzyskiego i uszczypnęły go, ale był człek wytrzymały i nie dał się... Panny się śmiały, a on kontemplował.
Naostatek balet się skończył, a był turecki, bardzo przedziwny i sławna w nim swego czasu panienka, prosta chłopka z pod Ołyki, Żużlanka, tańcowała Sułtankę, tak że zjadłbyś ją tam, tak jej było ślicznie, książę się lubował w niej, bo to było istne cacko i gdyby nie to, że ręce miała chłopskie, to by do greckiego posągu była podobna. Zmarła potem z pleury, wytańcowawszy się zimą do transpiracji i zimnej napiwszy wody. Dużo po niej ludzi płakało. Jak piękna była, tak dobra, istny anioł, ino ręce miała chłopskie. Żużlanka tego wieczora cudów dokazywała, książę jej posłał naszyjnik koralowy. Skończył się tedy ów balet i wyszliśmy na wieczerzę wszyscy, mnie ciekawość brała, czy też na sali Krzyski się do panny Piskulskiej zbliżyć odważy.
Wszyscy jeszcze byli Żużlanką zajęci, książę w doskonałym humorze opowiadał jak na teatrum w Medjolanie widział Angelinę pewną, która w powietrzu skoczywszy, dwa razy się skręciła nim na ziemię spadła, wchodzimy do sali jadalnej, stół w pogotowiu, głodni wszyscy, więc do mis.
Zwykle Krzyski nie był do nich ostatnim, tym razem patrzę, podaje krzesło pannie Piskulskiej, która usta zagryzła, popatrzyła nań zbliska i podziękowawszy usiadła. Ten, o jedzeniu nie myśląc, stanął za krzesłem. Patrzę, Szerczyńska łokciem trąca pannę Zorynę i oznajmuje jej, że kawaler na służbie, ale Piskulska głośno gadając, ani się już obróciła. Nie chciała go snać ośmielić do zbytku.
Chociaż na straconym posterunku mój Krzyski dotrwał, talerze zmieniał, podskakiwał, słowa nawet
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.