Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

dobrego nie dostał, a wieczerzy nie jadł. Znając żołądki rezydentów, mogłem ocenić z tego, że coś na serjo myślał, kiedy kolacją poświęcił, później już pono tylko pępek od gęsi dostał i trochę pałek nieogryzionych, ale obowiązku dopełnił.
Uważałem też, iż Zabłocki z boku bardzo pilno się całej grze przypatrywał.
Gruchnęło tedy nazajutrz po całym Nieświeżu, iż się sukcesor Noego chce z Panną Piskulską ożenić, ale nikt tego inaczej nie brał ino na żarty.
Znano pannę Zorynę, że wysoko bardzo patrzała i Pan Bóg ją wcale na żonę dla takiego Krzyskiego nie stworzył. Nikomu do głowy nie przyszło, ażeby z tego miało coś być na prawdę. We dworze najmniejszy odgłos zaraz księciu raportowano, więc tegoż wieczora doniesiono księciu do poduszki o całej sprawie, a ubrali ją dworacy, jak to oni umieją i złożono na Zabłockiego, że to on pono wędkę założył. Książę ramionami ruszył tylko i krótko bardzo rzekł. Kiep, panie kochanku!
Książę wstawał rano, modlił się, pił polewkę winną, lub kawę i często w pikowym szlafroku, nakształt dostatniego staroświeckiego kontusza zrobionym, chadzał długo, bo mu oficjaliści, sekretarze, rządcy i tchnąć do południa nie dawali. Tego dnia jak skoro wstał i umył się, kazał Zabłockiego wołać. Znaleziono go w stajni i jak stał jeszcze koniem pachnący, przyszedł do księcia.
— A to ty! rzekł książę, grożąc mu na nosie, a to ty, przecie! cóżeś to najlepszego zmalował.
— Co, mości książę? spytał Zabłocki, bo mi to sam potem opowiadał.
— Jeszcze się zapierasz! panie kochanku! ofuknął Radziwiłł, co ci za koncept przypadł do głowy, swatać pannnę Ciwunównę temu cyganowi Krzyskiemu? hę?
Zabłocki stał strapiony, książę chodził po sypialni, jakby tem był bardzo obrażony.
— Przyjął kwiatek do kożucha! panie kochanku! dobry jesteś do kojarzenia małżeństw... Przecież Ci-