z Puzyną coś szeptać. U stołu siedziała też jenerałowa Morawska, panna Zoryna i jeszcze kilka panien z fraucymeru. Uważaliśmy, że Ciwunówna była bardzo poważna, na Krzyskiego nie spojrzała, ale z twarzy jej gniew się nie wydawał żaden, tylko jakby smutek.
Różne były dyskursa przy stole, książę mało co mówił, dopiero przy wetach niby do siebie przyszedł trochę. Puzyna go zaczął wypytywać o podróże, to był księcia ulubiony przedmiot, bo naówczas mógł sobie prawić co chciał i bujał.
— Gdym w Wenecji był, panie kochanku, rzekł, chodziłem często na teatrum, i osobliwszą tam raz widziałem sztukę graną, której nigdy nie zapomnę, począł książę. Mówiono mi że była z cudzoziemskiego języka tłomaczoną, ale weneckiej się historji tyczyła. Przedstawiała panie kochanku, murzyna który się w białej panience zakochał, a co gorzej ożenił, i z niesłusznej zazdrości ją potem udusił.
To rzekłszy spojrzał na Krzyskiego powoli i na pannę Zorynę, która jagody jakieś jadła i jakby nie słuchała. Bo to nie ma nic gorszego, dodał książę potem, jak gdy się nie dobierze stadło, z tego wszelkie w świecie nieszczęścia.
Milczenie nastąpiło długie, Krzyski tylko odchrząknął jakby chciał dać znać, że słyszy i rozumie.
— Czegożeś to asindziej chrząknął? spytał Radziwiłł obracając się do niego.
— Pestka mi w gardle uwięzła... rzekł Krzyski.
Wstali wszyscy od stołu i rozeszli się po pokojach. koło nieboraka Krzyskiego obszerna zrobiła się luka, nikt doń przystąpić nie chciał. Szlachcic przeżegnawszy się i pokłoniwszy, obejrzał w koło i pociągnął za paniami, wprost niby za panną Zoryną, książę spojrzał i zżymnął się.
Widać go to najwięcej niecierpliwiło, iż panna Piskulska cale Krzyskiemu złego oblicza nie okazywała. Była zimna, obojętna, ale jakby go spenetrować dobrze życzyła, dozwoliła mu przystąpić i zawiązać rozmowę.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.