lancholij dostała; mało słyszę mówi... niewielka z niej pociecha.
Rozmowa się na tem skończyła — a że gość w Nieświeżu osobliwością żadną nie był, oznajmienie też o przybyciu kasztelanowej Zabrzezińskiej przeszło, nie czyniąc wrażenia.
Tylko gdyśmy od stołu wstali, Zabłocki śmiejąc się przystąpił do Krzyskiego i powiada mu Ot! gratka!! jak wdówka przyjedzie, rzucaj asindziej Zorynę, a pal do tej w konkury... to dopiero zrobisz interes nie lada...
Ramionami tylko ruszył Krzyski i usta wykręciwszy po swojemu, śmiać się począł — ależ bo też! rzekł po cichu — daj mi już asindziej pokój.
Dziwna się rzecz stała, że książę teraz jakby się z tym Krzyskim pojednał, mówił z nim często, żartował, był bardzo łaskaw i jakby się dopiero w nim rozsmakował, cale się stał innym. — Krzyski, przypisując to swym przymiotom, w to mu graj, ciągle księcia ani puścił. — Gdy wojewoda dykteryjki opowiadał, ten forsował i pomagał, tak że we dwu grali niby duet, przesadzając się na niedorzeczności; boki trzeba było zrywać ze śmiechu. Niekiedy tylko, gdy wśród tego wesela księciu oko błysło po radziwiłłowsku, coś w wejrzeniu było złowrogiego.
Upłynęło tak dni kilka, Krzyski nawet trochę się opuścił około panny Zoryny, tańcując przy księciu ciągle, który widocznie go chciał przyhołubić. I dokazał tego łatwo. Jednego dnia rano, w zamku widzę bardzo się wszystko poruszyło, książę kazał podać kontusz z guzami koralowemi perłowy, który był od występów...
Dowiaduję się — na obiad ma przybyć owa zapowiedziana kasztelanowa Zabrzezińska. Posłyszawszy historją o czterech mężach, każdy ją był ciekaw widzieć, jenerałowej nie wyjmując. Około południa toczy się karecisko stare od miasteczka, służby kilkoro, konie zdrożone, niepocześnie jakoś... książę czekał w sieni, poszliśmy wszyscy dla reprezentacji. — Patrzę
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/52
Ta strona została uwierzytelniona.