— Milcz... trutniu, panie kochanku, milcz że nie...
Krzyski umilkł... Wojewoda wypadł do nas zmieniony, blady, trzęsący się, dał znak Wojnarowiczowi, aby z nim do sypialni szedł. Krzyski stał tu wypogodzony i całkiem spokojny, poprawując nieco poplątanych wąsów — natychmiast Wojnarowicz go złapał i poprowadził do kąta. Rozmowy już nie słyszeliśmy, tylko widać było, że się z sobą ujadali bardzo, choć bez zwady. Jeden przyskakiwał do drugiego i odstępował, machali rękami, nasuwali się, sprzeczali. Krzyski wymijał się, łamał po swojemu jakby sztuki pokazywał. W ostatku przyszło do jakiegoś porozumienia i Wojnarowicz mu coś w ucho poszeptał, na co się tamten zgodził i rozeszli się spokojniuteńko. Szlachcic sypialnię opuszczając a mijając księcia, pokłonił mu się nisko i w ciżbie zniknął.
Mnie ta pierwsza rozmowa i ta wdowa po szewcu klin zabiła w głowę, schwyciłem Wojnarowicza wpół, do kąta. — Gadaj! co to jest! wszystko słyszałem.
— Cóż ja ci powiem, chyba że to dola nieszczęśliwa tego Noego sukcesora nam przyniosła tutaj. Powinieneś się domyśleć... książę mu chciał figla spłatać, a ten szatan zwąchał witerunek... Umyślnie tu ze Słucka sprowadzono tę wdowę Zabrzezińską... nie może być, żebyś o niej nie słyszał... Jest to szlachcianka (inaczejby u stołu księcia nie siedziała), która wyszła za szlachcica zubożałego, co butami handlował na Rusi. Baba była niegdy szalona i co mieli grosza straciła... chcieliśmy z nią Krzyskiego ożenić... nie udało się...
Wojnarowicz był zdesperowany, co oni to trzej pomocnicy księcia ten piękny figiel tak niezręcznie osnuli.. i co mieli wziąść Krzyskiego, ten ich złapał.
Nie widziałem nigdy jeszcze księcia tak smutnego i zgryzionego... biegał tylko i szeptał wszystkim kogo spotkał: pilnujcie mi Krzyskiego, żeby nie drapnął, bo Nieśwież oniesławi... na miłego Boga, choćby go do trumny przyszło zamknąć a nie puścić. Szlach-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.