teraz zmiarkował, ze siła przyjaciół mieć będzie a i jejmość taką, że jej najtwardszy munsztuk niepomoże, chociaż się to wcale nie sprawdziło potem i żyli z sobą bardzo szczęśliwie. Tego jednak dnia zafrasowany chodził nieboraczek... Za to wpatrzywszy się w oblicze księcia jegomości, które śmiało się a promieniało, myśmy też dokazywali. Jak tam ta mała Różyczka mogła w tańcu wytrwać, bo z nią każdy hasać musiał dnia tego, — ani wiem — ale pono natura niewieścia od naszej wytrwalsza, choć na oko słabsza. Caluteńką noc tańcowano, chociaż jakiś czas odprowadzanie, oddawanie marcypanów i oracje trwały i mowy i cukrowa wieczerza; a no odwiódłszy państwa młodych, my do białego dnia zmijaliśmy się — Krzyski też placu dotrzymał... ale z powagą i bardzo statecznie...
Już nad rankiem po tem wińsku bez miary, wszystkim się kwasu pragnęło i coś przetrącić, aby siły nabrać na dnie następne, bo na jednym się nigdy nie kończyło. Poszliśmy na śniadanie do małej szlaki przy pokojach księcia... pociągnął z nami i Krzyski.
Zobaczywszy go książę...
— A cóż Krzyciu? już mi teraz nie powiesz, że ci w Tyszowie nie dobrze, Wulkę dołączywszy jeść już masz co i jeszcze się grosza, panie kochanku, okroi.
— Z łaski w. ks. mości! rzekł do kolan schylając się Krzyski, wszystko chwała Bogu dobrze. Ja już więcej w mojem życiu nie pragnę, ale żona moja... jak to zwykle kobiety jeszcze nie bez tego żeby do czegoś nie wzdychała.
— Patrzcie no? a do czegóż naprzykład panie kochanku, odparł wojewoda nieco zdziwiony, ale uśmiechnięty.
— E! o tem tam mówić doprawdy nie warto i trudzić uszy w. ks. mości.
— Ciekawym jednak, panie kochanku — ciekawym.
Krzyski zmilkł, skłonił się i na tem przestał, drudzy zagadali — rozmowa się przerwała. Książę jednak pamięć miał osobliwszą; nazajutrz po obiedzie zetknął się z Krzyskim, wziął go za guz od żupana.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.