go książę mile i jak nie może być względniej. Żałość też swą nad stratą jejmości wyrażał tak wymownie, tak obfitemi słowy, z takiemi łzy i szlochaniem, iż w nas wszystkich politowanie wzbudzał.
W kilka tygodni zjawił się w Nieświeżu i przywiózł z sobą małego Karolka, który dziwnie pięknością swą matkę nieboszczkę przypominał i roztropny był nad swój wiek, tak że pani jenerałowa Morawska i inne damy, które się podówczas w Nieświeżu znajdowały nabawić się nim i nacieszyć dosyć nie mogły.
Ojciec też dla jedynaka okazywał afekt osobliwszy, na ręku go nosił, pielęgnował, pieścił, całował, aż się dziwiono, że mu razem matkę niemal zastępował.
— Ale cóż, rzekł naówczas przy księciu, pieszcząc to piękne dziecię, ja mu i największą czułością nie zastąpię tej, którą utracił; troski i starań macierzyńskich żaden ojciec nie wynagrodzi, kobiety dla takiego chłopięcia trzeba... aby o niem pamiętać umiała. Człek to przy gospodarstwie, to na wózku, kłopoty tysiączne... a dziecko się marnuje...
Od czasu do czasu zaglądał tak do Nieświeża, to z Karolkiem, to sam, zawsze dobrze przyjmowany... aż nareszcie jednego wieczora, gdy odjechał... książę nagle zawołał:
— To frant! panie kochanku!...
— Kto? spytał Zabłocki.
— A no, ten wasz Krzyski żałobny... wszak ci to on mi się kręci tu już nie darmo, dziś z półgodziny rozmawiał z panną Jadwigą Osuchowską... Błądził wprzódy około ospowatej Szerczyńskiej, ale znać się opatrzył, że szpetna.
Nikt z nas tego ani przypuszczał, żeby Krzyskiemu nowe śluby w głowie być mogły; tem mniej, żeby pomyślał o pannie Osuchowskiej, która była młodsza od nieboszczki, nie tak wprawdzie piękna, ale dosyć majętna. Liczono ją na lat trzydzieści i parę, wyglądała jednak świeżo. Książę się w niej nigdy pono nie kochał, ale ją lubił, bo słuchać go umiała i odpowie-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.