Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

kobiet, wśród których smutną grał rolę spóźnionego wielbiciela. Ze wszystkich jednak pań, którym składał hołdy, nosił nuty i książki, i dobierał włóczki, hrabina stała u niego najwyżej, najgłębiej w sercu; mówiono z przekąsem, że się w niej kochał, czemu ja dotąd wierzyć nie chciałem, tak mi się to śmiesznem wydawało. Dziś uwierzyłem w to zupełnie zobaczywszy Laurę, pojmując, że nawet miłość bez żadnej nadziei, okrywająca śmiesznością, była dla niej możliwą.
Stary sędzia był u nich jakby domownikiem i sługą; używał go nie oszczędzając dom cały: sama hrabina, pan hrabia, dzieciak, ludzie nawet, a stary był najszczęśliwszy, gdy im mógł się przydać, czas i grosz oddawał z ochotą, biegał, dowiadywał się, kupował, zastępując doskonale ogólnego plenipotenta i totumfackiego dla wszystkich. Miał za to zdobyte już prawa wchodzenia o każdej godzinie, siedzenia i słuchania czarodziejki jak długo mu się podobało, ściskania i całowania białych jej rączek, okrywania białych jej ramion mantylą, którą za nią nosił jak paź — niestety! srebrno-włosy!! Czasami gdy był niepotrzebny, wyprawiała go do drugiego pokoju i przywoływała uśmiechem najczulszym, tak, że zapominał wyrządzonej sobie krzywdy, gderała nań potroszę i niecierpliwiła nim, ale jedno wejrzenie płaciło potem zaległości i długi.
Stary był szczęśliwy.
Gdyśmy wyszli na ulicę, pochwycił mnie zaraz pod rękę.
— A cóż? — zapytał — jakże ci się dom podobał? Nieprawdaż? anioł! anioł nie kobieta!! Ten człowiek jej nie wart: nigdy on pojąć i ocenić tego skarbu nie potrafi. Na klęczkach trzeba być przed nią. A! gdybyś ją poznał lepiej — dodał — co to za serce, jaka dobroczynność, ile poświęcenia, jaka skromność dziewicza, co za rozum i talenta! A z tem wszystkiem jest to najnieszczęśliwsza kobieta!...
— Nieszczęśliwa! ona? — spytałem zdziwiony.
— Czyżeś męża nie widział?! — zawołał sędzia po-