wieka, którego świat nie wiele obchodzi, byle jemu było na nim jak najlepiej i najwygodniej. Przywitał lwa, sędziego i mnie bardzo uprzejmie, podał dwa palce żonie i usiadł na fotelu, dopominając się aby coprędzej do stołu dawano. Lew-kuzynek porzucił na chwilkę hrabinę, która poczęła znowu szeptać coś doktorowi, i przysiadł się do gospodarza, zabawiając go koniarską rozmową.
Pani domu, wśród tej gromadki swoich wielbicieli, gdyż wszyscy, oprócz męża mogli się tak nazwać śmiało, cudów prawdziwie dokazywała, umiejąc się między wszystkich rozdzielić, dla wszystkich być miłą, każdemu dać słowo, uśmiech, niedostrzeżony ruch pełen wdzięku, powitania, skinienia. Ze sztuką prawdziwie kobiecą, ale ze swobodą zupełną, obracała się w tym kółku, niezapominając o nikiem, dla wszystkich będąc równie miłą i uprzejmą.
Oczy jej biegały, z jednego na drugiego się przenosząc, z coraz odmiennym wyrazem, usta śmiały się do każdego inaczej, twarz nawet mieniła się dziwnie, zwracając z kolei ku każdemu. Rozmowa też, którą prowadziła i kierowała, świetna, jaskrawa, dowcipna, dziwiła wielostronnością tonu, przeskokami swobodnemi z jednego na drugi przedmiot, i umiejętnością zjednoczenia i zajęcia gości, których bawiła, zapoznawała, niedozwalając nikomu być osamotnionym i wydzielonym z towarzystwa. Ona była tem ogniskiem, do którego zbiegły się wszystkie promienie, ku któremu szły zewsząd oczy i biły wszystkie serca. Spełniała ten swój obowiązek gospodyni z powagą, wesołością, dowcipem, naiwnością, których przybranie nic ją nie zdawało się kosztować. Już miano dawać do stołu, — hrabia dzwonił o to trzy razy, a pani za każdą razą wybiegała sama przyspieszyć podanie — gdy spóźniony nieco nadbiegł jeden jeszcze gość, jakiś bardzo niemiecki, dawny pani znajomy, człowiek już nie młody i poważny, który zasiadł na chwilę przywłaszczając sobie panią Laurę.
Jeżeli zrana wydawała mi się cudnie, idealnie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.