Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie), wzięta z litości do domu, wychowana przez Laurę i służąca niejako za specimen jej dobroczynności.
Halka — daruj mi, że znowu wprowadzam tu kobietę, — miała lat około dwudziestu i na twarzy piętno swojego sieroctwa, smutek cichy i pokorny. Mimo całego mego uwielbienia dla hrabiny, nie podobało mi się to, że często słyszałem ją z powodu tej smutnej twarzy dziewczęcia, niecierpliwiącą się tem, że Halka chciała uchodzić za ofiarę...
Tymczasem nikt w świecie mniej uchodzić za cokolwiek nie pragnął, mniej nie udawał nad nią. Halka była tem, czem ją Bóg stworzył, ale dwie te natury sprzeczne nie mogły się z sobą nigdy pogodzić. Laura cała żyła na zewnątrz, Halka w sobie; pierwsza potrzebowała świata, druga go unikała; tamta żądną była pochwał i uwielbień, ta się taiła z cnotą nawet, by nie ściągnąć oczu.
Przy blasku nieporównanej piękności hrabiny, Halka, której wdziękiem była młodość, świeżość i wyraz skromności i pokory, nikła zupełnie. Nie była ona tak piękną głośno, jawnie, krzycząco, że tak powiem, jak hrabina, która wszędzie i zawsze zwracała na siebie oczy; w Halki twarz potrzeba się było wpatrzeć, by w niej dostrzedz wdzięku. Blada, bez rumieńca zwykle, który w chwili zawstydzenia tylko oblewał ją szkarłatem całą, z oczyma, które wejrzeń unikały, pozornie blada i bez wyrazu, choć rysów regularnych, choć zręczna, ale maleńka i drobna, ubrana zawsze skromnie; Halka siedziała w kątku i nikt na nią nie spojrzał. Najpiękniejszą ozdobą jej twarzy było czoło pogodne, jasne, z przepychem włosami bląd otoczone, i ten wyraz pokoju, który ją zawsze otaczał.
Pomimo codziennych stosunków i przywiązania, z jakiem hrabina zawsze odzywała się do sieroty, widocznem było, że nie sympatyzowały z sobą: Halka męczyła się i cierpiała, hrabina niecierpliwiła się na nią.
Nie okazywała tego nigdy, owszem, zdawała się Halkę chcieć zawsze wywieść na świat szczery, pod-