Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Miałem i ja swoją minutę w dniu... a ze mną zawsze z jednego tematu zaczynała się rozmowa: lekko prześmiewała swych czcicieli, sypiąc im pochwały zarazem i podżartowując z nich sobie; potem utyskiwała na oblężenie, na niewolę, na ludzi i wzdychała do samotności wiejskiej. Była tak inną z nimi, a tak różną przy mnie, żem doprawdy nie wiedział, w którą z tych dwóch istot wierzyć: w tamtą ich hrabinę, czy moją. Miłość własna, niestety, szeptała mi, że naturalnie moja musiała być prawdziwą.
Dojechaliśmy wreszcie do Darowa... Była to stara rodziny tej rezydencja, którą hrabia lubił szczególnie dla tego, że w ogromnych położona lasach, obfitowała w zwierza i wszystko, co do najwygodniejszego mogło posługiwać życia. Te nasze majątki, poleskiemi zwane, choć może nie przynoszą wielkich dochodów, mają to do siebie, że w nich jak u pana Boga za piecem się żyje.
Tu od bardzo znać dawna myślano o tem, aby spokojnie i procul negotiis odpoczywać dla oka i ciała, a potrosze dla duszy. Darów był ideałem majętności pańskiej. Wszystkoś w nim znalazł, co tylko zapragnąć można.
Ogromny pałac w XVIII wieku przerobiony ze starego zamku, i powiększony dwoma skrzydłami, które go łączyły z oficynami i przybudówkami, ze swym dziedzińcem, ustrojonym w pomarańczowe i cytrynowe drzewa, nie tylko był wspaniały i wielkie dający wyobrażenie o zamożności domu, ale nawet w swoim rodzaju piękny. Wprawdzie doń całą armię sług utrzymywać było potrzeba, ale hrabia bez nich obejść się nie mógł. Była to niegdyś wojewodzińska rezydencja, w której nieraz królów przyjmowano, ale ją tak ze smakiem i przepychem przebrano na nowo, że ledwie niektóre sale nosiły ślady swojego starożytnego pochodzenia. Z zamkiem łączyła się wspaniała kaplica, a po za nim rozciągał ogromny ogród, w tarasy i szpalery strojny, do którego nowszym smakiem przydano wielki park angielski. Lewe skrzydło zajmowała hrabina,