zupełnie, pod jakimś błahym pozorem odebrała mi moje przywileje wieczorne, wstęp zwykły do salonu, przestała pisać, na listy moje odpowiadała milczeniem, i widocznie mnie unikała.
Gustaw zupełnie ją pochłonął: głowa jak mnie i tylu innym, zawróciła się biednemu: sądził się pierwszym i jedynym. Lepiej wprawdzie był zbrojny, bo znał świat ten, wśród którego się urodził; ale po stu doświadczeniach bolesnych, człowiek setny pierwszy raz tak się gotów dać uwikłać, jakby nic nigdy nieznał: teorja na nic się tu nie przydała.
Cały dzień czytając, rozmawiając, śpiewając, grając, rysując, Gucio i Laura byli z sobą; kartki biegały między nimi od rana, nie wychodził prawie z salonu.
Użył tego interwallu hrabia, zawsze mi życzliwy, by mię znów ściągnąć na pogadankę, i w rozmowie zaczął śmiać się jakby z Gustawa, co łatwo mi przyszło zastosować do siebie.
— Temu młokosowi — rzekł mi poufale — wyraźnie żona moja zawróciła głowę, a sądziłem, że lepiej zna kobiety. Choć i to prawda, że im się oprzeć nie łatwo. Najlepsza w świecie istota Laura, — dodał — ale z kościami kobieta: wszystkichby chciała w swe poddaństwo zapisać. Gdy się trafi ktoś nowy, nie puści go, póki jej nie uderzy czołem: musi choć westchnąć, choć zaboleć! Ha! cóż chcesz, cała w tem chwała kobiety. Bóstwa te koniecznie ofiar potrzebują, minąć ich, nie pokłoniwszy się, nie można...
— Ale Gucio prędko się wyszumi — dodał. — Gorzej jest, gdy to padnie na człowieka, który przywykł wszystko w życiu brać nazbyt serjo...
— Możnaż i godziż się brać inaczej? — spytałem.
— Nie tylko można, ale potrzeba — odparł hrabia. — Mylisz się okrutnie: życie jest sobie niedorzeczną zabawką, a kobiece sprawy dzieciństwem: Experto crede Roberto. Wy to tylko naiwni Werterowie w łeb sobie strzelacie dla tych bałamuctw, my je zbywamy ruszeniem ramion...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.