Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

lepiej rozumieli, że kuzynek ulegał mężowi, potrosze obawiając się przebudzenia prawej władzy...
Osamotniony, smutny, choć Laura przekonywała mnie, że powinienem był być zupełnie szczęśliwym, tęskny i cierpiący, potrzebując wylać się przed kimś i znaleźć pociechę, zwróciłem się więcej ku Halce, od której dawniej stroniłem. Zdaje mi się, żem ci już dał wyobrażenie o jej charakterze. Życzliwość, jaką mi okazywała, zbliżyła mnie teraz do niej, potrzeba zwierzenia i cierpliwość z jaką skarg słuchała, przywiązały mnie do niej bratersko.
Rozumieliśmy się dobrze, choć nie wyznałem nigdy przed nią, przyczyny moich udręczeń: — kobieta łatwo poznała, na co bolałem. Od dawna usiłowała ostrzedz mnie, ściągnąć z niebezpiecznej drogi, na którą wbiegłem tak porywczo; lecz położenie jej wzbraniało odezwać się otwarcie: musiała obiegać myśl swą, żeby ją zanadto nie czynić wyraźną. Wychowana w tym domu, obawiała się zbyt czarno wystawiać charakter kobiety, która pozornie przynajmniej była dla niej zastępcą matki i opiekunką troskliwą.
Zblizka wszakże, jak to się inaczej wydawało! Jak wiele sierot wziętych z łaski, Halka służyła za okaz dobroczynności, za szyld serca; ale cierpiała, za oczyma nielubiona przez hrabinę, która szanując ją, nie miała dla niej sympatji. Halka, którą pomiatano, przy gościach i obcych była sierotą ukochaną, a w codziennem pożyciu niedogodną sługą. Hrabina czuła, że w niej ma świadka niepotrzebnego i istotę tem samem już nieprzyjazną, że jej postępowanie było naganą ciągłą życia samej pani. Próbowała użyć ją za narzędzie, za powiernicę; ale Halka z pewną dumą i umyślną ślepotą, zdawała się niechcieć pojąć jej i zrozumieć. Dwie te istoty tak były od siebie różne, że nigdy zbliżyć się nie mogły.
Hrabina odgrywała biegle wszystkie pozory namiętności serca, uczucia, ale w istocie żyła tylko głową, imaginacją, fantazją, powodowała się zachceniami dziecięcemi, nic nie kochała nigdy. Może właśnie temu