Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Piękna pani.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Oprócz żądzy wygrania, przywiązała się potrzeba narażenia i pasowania z losem. Któż wie, może zaorawszy wszystkie złoto leżące na stole, byłbym powrócił tylko dla tej tajemniczej rozmowy z szczęściem i z dolą.
Nazajutrz wcześniej zasiadłem do gry, i niezmierniem się zadziwił, gdy około północy wśród najzażartszej walki, ujrzałem naprzeciw siebie Laurę, którą z dwoma nieodstępnymi akolitami przyszła (jak mówiła przez pustą ciekawość) zobaczyć, jakie ślady na twarzach ludzi wyciska chciwość i najdziksza z namiętności ludzkich. Posądzam ją o to, że musiała dowiedzieć się o mnie, i przyszła popatrzeć na zgubionego przez się człowieka; oczy się nasze spotkały, wzrok jej był zaostrzony ciekawością; zbliżyła się do mnie, śledząc wszystkie gry przejścia. Zrazu wstydziłem się dawać z siebie widowisko, lecz po chwili ogarnęła mnie niecierpliwość jakaś, zacząłem stawiać coraz grubiej. Ona także dostała woreczka, rzuciła kilka sztuk złota, i najdziwaczniejszym trafem, gdy ja przegrywałem uparcie, w przeciągu pół godziny zdobyła tysiąc luidorów.
Czarne jej oczy zaiskrzyły się, zaczęła się cieszyć, bić w ręce i śmiać jak dziecko nad tą kupką złota.
Zebrała pieniądze, wybiegła nie patrząc na mnie, a ja przykuty do krzesła zostałem, usiłując odegrać się resztkami, ale napróżno. Po północy wstałem złamany i blady, alem miał jeszcze dosyć, by powetować przegraną i powtórzyć próby.
Nazajutrz hrabina, którą jak ludzie, tak wszystko na świecie, na chwilkę tylko bawiło, lecz zajmowało gorąco, z wygranemi pieniędzmi pospieszyła po najdziwaczniejsze sprawunki: chciała cały świat zakupić. Wiedziałem dawno, że namiętnie lubiła stroje, fraszki, klejnociki, zabawki, alem sobie nie wyobrażał, by jej tyle mogły zrobić przyjemności. Wprawdzie to, nad czem się unosiła najmocniej, z czem najzapamiętalej biegała po salonie, nazajutrz oddawała służącej, lub gotowa była przez okno wyrzucić, ża-