Brzydziła się brzydkiem, choć stało wysoko i znać go nie chciała.
W jej domu też mało kto postał z tych, co się sądu staruszki obawiać mieli powody. Wiedzieli, że dla nikogo nie czyniąc wyjątku, powie prawdę gorzką.
Dom pani starościny krakowskiej był więcej pański, kasztelanowej bardziej szlachecki, choć oba do przeszłości należały surowem poszanowaniem cnoty i obyczaju dawnego. Pani Lanckorońska ani sama nie rzuciła białego swojego czepca dla modnej jakiejś fryzury, ani liberji swej nie przebrała cudzoziemską fozą. Marszałek jej dworu paradował w kontuszu, w salonie po francusku mówić nie było wolno, a o tem, co się na zepsutym świecie działo, wolała nie wiedzieć. Ci, co do rodziny jej i koła należeli, a stykali się ze światem francusko-polskim, gdy szli do misjonarskiej kamienicy, przywdziewali na chwilę pozór inny, niż zwykle mieli; układali się, aby nie razić staruszki, ani manierami, ani słowy, ani wspomnieniem o tem, co się działo poza jej malutkim światem starego pokroju.
Impan Stanisław Kostka z Burzymowa Burzymowski niegdyś miał to szczęście być dobrze znanym pani kasztelanowej, chociaż żona jego, osoba światowa i scudzoziemczona dobrowolnie, nigdy do towarzystwa jej nie należała. Miał więc nadzieję, że i teraz zostanie tu przyjęty i znajdzie u staruszki opiekę i radę.
Nazajutrz rano po dniu strutym rozmaitego rodzaju małemi przygodami, a najbardziej owym bukietem, szambelan ubrał się wcześnie w swe buty garniturowe, przywdział strój najwykwintniejszy i more aniquo naprzód się udał na mszę świętą do najbliższego, naprzeciw kościoła Kapucynów. Powróciwszy do domu na kawę, zastał wschody pełne przekupniów, których pani wojska pozamawiała dla dostarczenia różnych małych potrzeb tualetowych, bo tysiąca rzeczy brakło, a wieczorem miały być na owem przedstawieniu w tak zwanej „Socjecie“ (Théâtre de Société), na które pięknie i modnie wystąpić było potrzeba.
Ten tłum przekupniów popsułby znowu humor
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/125
Ta strona została skorygowana.