statek ponieważ mu nierozsądna jakaś trwoga o córkę serce uciskała, a chciał ją rozpędzić.
Kielich więc wystałego burgunda przychodził w porę, siły mógł dodać... przyjął go szambelan i wszyscy ochoczo się stuknęli.
— Oby się nam dobrze działo! — zawołał, mrugając, szambelan i nadając toastowi szerokie znaczenie.
Młodzież otaczająca go, dając mu poznać, iż doskonale zrozumiała doniosłość życzenia tego, także mrugać i uśmiechać się zaczęła. Wzięto go w oblężenie i otoczono nieprzebytem kołem.
— Jedna lampeczka dobra rzecz! — dodał, smakując, Burzymowski.
— Dwie jeszcze są lepsze, bo bis repetita placent! — podchwycił Kalinowski — jest to aksjomat niewzruszony.
— Ba! ale nieskończenie prawdziwsze i uroczystsze jest mistycznego znaczenia omne trinum perfectum! — wtrącił inny.
— Cztery, aby było do pary! — wołał trzeci.
— Pięć jest połową dziesiątka — dodał ktoś zboku.
— Sześć stanowi dwie trójce!
— Zlitujcie się! co te wszystkie liczby znaczą przy siedmiu! Siedem dopiero to mi lik! Liczba kabalistyczna, dni w tygodniu, kolorów w tęczy, mędrców... i nieporachowanych zjawisk najprzedziwniejszych...
— A! niech ichmościów z ich arytmetyką! — rozśmiał się szambelan, trzymający się jeszcze jedności. — Na jednym dość! Trzeba pamiętać, że — ne quid nimis.
I tak pito, a dolewano nieznacznie ztyłu do kieliszków napoczętych.
My zostawmy szambelana w dobrem towarzystwie, a powróćmy do sali.
Miejsce dla mających przybyć pań było zachowane, wskazała je usłużna majorowa.
Obok Sylwji siedziała już osóbka niezbyt ładna, ale młodością i życiem, wyrazem rozumu i dowcipu odznaczająca się w tłumie. Pomimo nadzwyczaj starannej tualety, można było dostrzec, gdy się poruszała,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/148
Ta strona została skorygowana.