Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

Gdy książę Józef nadszedł z baronem, zbliżył się razem do hrabianki i do Sylwji, grzecznie je zapytując:
— Czy wczorajszy wieczór nie zaszkodził im? bo Pod blachą, jak zwykle, było bardzo gorąco.
Tak nawet tego dnia napalono, że pani Cichocka w tańcu omdlała. Przypisywano to jednak jakiemuś wrażeniu, silniej działającemu na nerwy, niż ciepło pokojowe.
— A! owszem! — odparła Sylwja z właściwą sobie swobodą i śmiałością. — Wróciłam bardzo szczęśliwa i rozmarzona wszystkiem, com widziała i słyszała. Sny miałam czarodziejskie.
— Bardzobyśmy pragnęli, — odezwał się książę Józef — aby pierwsze wrażenie, jakie na pani uczyniła Warszawa, nie popsuło bliższe jej poznanie. Będziemy się starali o to.
Sylwja miała jeszcze odwagę podziękować wogóle za przyjęcie, jakiego tu doznała, nadeszła panna Aneta, która na chwilę ustąpiła, a później wszyscy zasiedli do stołu.
Przy obiedzie mówiono o tym tysiącu drobnych miejskich wypadków, których znaczenie tylko dla wtajemniczonych było zrozumiałe. Hrabianka jednak z uprzejmością wielką albo objaśniała siedzącej przy niej Sylwji, o czem była mowa, lub osobno ją zabawiała o czem innem rozmową, usiłując wybadać i poznać bliżej tę wieśniaczkę tak odważną i wesołą.
Sylwja, jakby przysposabiając się do ukazania na wielkim świecie, dużo czytała tych książek, które naówczas były w modzie; mogły więc wzajemnie sobie o nich udzielać postrzeżeń i myśli. Świat naówczas znękany radykalizmem rewolucji i utopjami ideologów, którzy się zwracali do stanu natury (jaki tylko w ich wyobraźni mógł istnieć), zaczynał się rozlubowywać we wskrzeszonych czasach rycerskich. Pisano romanse sensacyjne, średniowieczne niby, pełne szczęku broni i uczuć najtkliwszych. Wkrótce potem miała się ukazać Malwina, czyli Domyślność serca, i Julja i Adolf, mo-