— Posłyszysz pani pewnie, — dodał książę — wiele osób zarzucających mi płochość, a jednak obwinienie to niesłuszne. Człowiek szuka diamentu, chwyta wszystkie świecące kamyki leżące na drodze, a widząc, że nie są nim, cóż dziwnego, że je odrzuca?
— A gdyby znalazł diament, — spytała Sylwja pocichu, trochę złośliwie — czyby po chwili, znudzony nim, nie zapragnął wzamian choćby prostego kamyka.
To mówiąc, Sylwja rzuciła wejrzenie, jak na swój wiek i wieśniactwo, pełne znaczenia i śmiałości. Książę się zadumał trochę.
— Byćby to mogło zapewne, — odparł — ale jabym nie lubił człowieka, któryby tak za nowością gonił, i nie uniewinniałbym go, gdyby mu zarzucano lekkomyślność.
Jakby chciał zwrócić już za daleko zabłąkaną rozmowę, książę, z powodu bukietu stojącego na stole, zagadał coś o kwiatach. Spytał Sylwji, jakie szczególniej lubi.
— Mości książę, — odparła, jakby z aluzją do przeszłej rozmowy, rezolutna panienka — ja lubię wszystkie kwiaty, ale jest wiele osób, które największe mają upodobanie w tych, których — niema.
— To są te same osoby, co diamenty rzucają dla kamyków, nieprawdaż? — zapytał książę smutnie. — Czy panna szambelanówna posądza mnie, że ja do tego niefortunnego należę rodzaju?
— A! uchowaj Boże! mości książę! — śmiejąc się, zawołała Sylwja — skądżebym o nim mogła powziąć myśl taką?
— Bo są ludzie, — rzekł książę — co, nie znając mnie, liczą do tych nieszczęśliwych, znudzonych, zrozpaczonych, którzy z niczego nigdy nie są kontenci. Chciałbym, abyś pani choć miała o mnie trochę lepsze wyobrażenie.
Wymówił to z uczuciem, a piękna panna odpowiedziała zcicha, naprawiając swój błąd.
— Proszę wierzyć, że ja mam o sercu księcia jak najlepsze wyobrażenie. Jest to serce rycerza i bohatera.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/166
Ta strona została skorygowana.