tylko... Śmiało ci w oczy spojrzeć mogę, — dodała, rumieniąc się — ale ludzie są źli, ale potwarz jest zabójczą....
Ojciec mój! o Boże!
— Należy zerwać wszystko, jechać stąd! — powtórzył Grabski. — Przecierpisz, przebolejesz... wszystko w świecie się zapomina.
— Tylko nie pierwsza, jasna miłość, — śmiało przerwała Sywja — gdy była takim snem ślicznym, a bohaterem jej człowiek, co jest bohaterem... Ja jedna znam jego duszę i rycerski charakter... Ludzie sądzą z tego, co on im ukazuje, aby ukrył się przed nimi!
Grabski słuchał z oczyma spuszczonemi, przybity, dysząc od wzruszenia.
— Wierzę, — rzekł — nie mów więcej! Na potwarze jest jedno lekarstwo... gorzkiem może być ono dla ciebie... ale, gdy się stanie koniecznem, Sylwjo, masz — mnie.
Pomimo przytomności szambelana Sylwja krzyknęła. Czeżewska i on zwrócili na nich oczy.
— Proszę nas nie podsłuchiwać i nie przerywać — wtrąciła nakazująco Sylwja — rozmowa nieskończona.
To mówiąc, pochyliła się znowu do chorego.
— Miciu! — zawołała — tyś także szlachetny! tyś bohatersko poświęcający się. Ale sądziszże, iżbym, nie mogąc ci dać serca, taką przyjęła ofiarę? Ja?!
— O przeszłości zapomniałbym, — rzekł Grabski — a nie żądałbym nic więcej nad to, abyś mi sobie służyć i pocieszać się dozwoliła... Przyszłość...
— Jaka przyszłość? — przerwała Sylwja — bez serca, ze wspomnieniami takiemi! O! ty nadto dobrym jesteś!
Grabski się uśmiechnął tylko.
— Chociaż dziś — rzekł — odrzucasz moją ofiarę, pamiętaj o niej, ja jej nigdy i w żadnym razie nie cofnę. Będziesz może zmuszoną zamknąć usta ludziom, uspokoić ojca, szukać kogoś, coby ci życzliwą, braterską podał rękę, nie wymagając nic... oprócz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/261
Ta strona została skorygowana.