przyjaźni... Pamiętaj, że mnie masz, którego życie do ciebie należy...
Cicho dokończył ostatka, w milczeniu popatrzyła nań zdumiona i rozrzewniona Sylwja, nie dowierzając prawie temu, co słyszała. Wyciągnęła obie ręce ku niemu w milczeniu wymownem i odezwała się cicho.
— Nie! mój Miciu, ciebie jeszcze czekać powinno szczęście, boś ty na nie zasłużył, a ze zwiędłego serca mojego cóżbyś miał! O! byłabym bezecną egoistką, przyjmując ofiarę.
— Byłabyś moim aniołem wybawcą! — dokończył Grabski. — Pamiętaj, Sylwjo — dziś, jutro, za lat dziesięć, póki żyć będę, jam twój.
Łza się szambelanównie zakręciła w oku.
— Co oni, proszę asińdźki, mogą tam z sobą szeptać i mruczeć — mówił szambelan do wojskiej. — Patrzaj tylko, jak ona się nachyla, ręce mu podaje, jaka ożywiona rozmowa! Dalipan to przechodzi moje pojęcie! Może istotnie Sylwji która z tych jejmościanek, ta, za którą się bił — czy co? poleciła co powiedzieć? Słowo daję! nie rozumiem! Jak się też asińdźce zdaje?
— Ja także tego zupełnie nie rozumiem — zaciskając i sznurując usta, odezwała się Czeżewska. — Naszej panny Sylwji nikt na świecie nie odgadnie!
— Już co to, to prawda! — rozśmiał się szambelan. — Ale bo, spójrz, proszę, na nich, tak coś żywo rozprawiają, jakby o losy świata chodziło! Niechby tam sobie było, co chciało, — dodał — ażeby tylko mojej Sylfidzie to wzruszenie nie zaszkodziło!
— Ja sądzę, że i dla pana Grabskiego zbyteczne poruszenie dobrem nie jest — dodała Czeżewska. — Niech pan swoją powagą wejdzie w to i położy koniec szeptom!
— Powagą! — syknął Burzymowski. — Asińdźka jak na muła wszystko składasz na tę moją powagę, albo jak na żydowskiego konia, z pozwoleniem! Ale! Powaga! Była ona kiedyś, ani słowa, póki panna nie podrosła i głową mnie nie przerosła, teraz ja jej najniższy sługa. Lepiej asińdźka zagadaj i przerwij.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/262
Ta strona została skorygowana.