Pani Sewerynowa Potocka, rodzona siostra pani Sołtykowej (obie były Sapieżanki z domu) — należała do wszystkich zabaw i do poufałego kółka Blachy, pani generałowej Grabowskiej i pałacu Na górze.
Siostry widywały się i żyły z sobą, chociaż charaktery ich wcale nie zbliżały.
Pani Sewerynowa przekwitła piękność, chociaż urzędownie z mężem nie była rozdzieloną, nie żyła z nim, pan Michał Grabowski był przyjacielem jej domu. — Sołtykowa cała oddana dzieciom i ich wychowaniu podzielała przekonania męża, i przekładała to kółko szczuplejsze, w którem się on obracał.
Tu się schodziło, co było naówczas poważniejszego w Warszawie, a nadewszystko co pragnęło moralnego, duchowego odrodzenia kraju przez pracę spokojną, uczciwą i jawną.
Na wieczory przybywali tu czasami arcybiskup Krasicki, Staszic, Chreptowicz, Czacki, Dmochowski, młody Osiński. Tu zrodziła się pierwsza myśl towarzystwa naukowego, któremu sankcję królewską wyrobił w Berlinie u dworu pruskiego najlepiej położony arcybiskup Krasicki.
Zajmowano się nią właśnie w tej porze.
Księciu Józefowi i towarzystwu jego nie przebaczano Pod filarami, że żyli płochemi rozrywkami, oddzielali się od poważnych ludzi, że się zdawali wszelką myśl pracy jakiejś i krzątania się w domu odrzucać.
Jeden arcybiskup Krasicki, który dla całej rodziny Poniatowskich miał miłość i szacunek, starał się bronić księcia.
— Tak jest, śpi nasz książę, — powiadał — ale zobaczycie, że pierwsza trąba co zagra na pobudkę — obudzi go.
— Chyba już ta, co ma zabrzmieć na Józefatowej dolinie! — odważył się raz cicho szepnąć Osiński młody, autor roznoszonego po Warszawie dwuwiersza...
.........................................................