ówczas tej sławy, jaką dziś zachowuje, używał; pani Sewerynowa do Celejowa, inni panowie i panie, gdzie kto mógł i chciał.
Na ochocie do podróży zdawiendawna nam nie zbywało, gdy chciano prawa stanowić nawet, któreby od zbytnich a próżnych wędrówek wstrzymywały.
Wypróżniała się Warszawa po burzliwej zimie, zamykały teatry. Pan Ledoux odpoczywał, a książęce ekwipaże, kuchnie, cugi, lokaje wyciągały do Jabłonny pod stare, piękne drzewa parku, na zielone trawniki i wiejską ciszę.
Grabski od pożegnania swojego z Sylwją nie pokazywał się u niej więcej, dogajał nogę, wracał do dawnych zajęć swoich, zamykał się w szczupłem kółku znajomych, po większej części wojskowych z 1792 i 1794 roku, dawnych towarzyszów broni.
O Sylwji wiedział tylko tyle, ile, czy z rachuby jakiejś, czy przez ducha przekory, który był w jej charakterze, wojska Czeżewska mu donosiła.
Wzięła ona sobie za rodzaj obowiązku, gdy tylko mogła znaleźć wolną chwilę, odwiedzać pana Grabskiego.
Dawniej był jej antypatycznym; i on też się wzajemnością wypłacał; dziś zmienione okoliczności uczyniły ją, jeśli nie przyjaciółką pana Mieczysława, to tajemnym jego sprzymierzeńcem.
On też, tłumacząc sobie opozycję Czeżewskiej poruszeniem jej sumienia, bardziej był dla niej pobłażającym, chociaż z dawnych swoich pretensyj i śmieszności nie straciła nic, a może nawet przybyło jej nowych w Warszawie.
Ile razy za jakimś interesem była w mieście, wojska wstępowała zawsze do Grabskiego, niby dowiadując się o jego zdrowie, a w istocie przynosząc mu plotki o Sylwji, która, wyzdrowiawszy, wróciła wprawdzie do dawnych z Blachą i panią de Vauban stosunków, ale coraz mniej zdawała się z nich kontenta. Zwolna, choć bardzo zwolna przychodziło rozczarowanie, czasem wstręty, nawet i chmurki na czole.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/314
Ta strona została skorygowana.