książę użyć jak najheroiczniejszego lekarstwa, aby Sylwję zrazić do siebie, gotów był nawet spaść w jej przekonaniu z idealnych wyżyn, na których go postawiła. Im dłużej trwało uwielbienie Sylwji dla niego, i im stalszem się okazywało, tem on rozpaczał i niepokoił się mocniej, wyrzucając je sobie. Dręczyło go sumienie. P. de Vauban uśmiechała się, zlekka ruszając ramionami, nie dając rady żadnej, bo wagi do jednej biednej panienki losu nie przywiązywała i inne miała w tym przedmiocie pojęcia.
Musiał się więc książę, rad nierad, mimo wstrętu, jaki miał do majorowej, udać do niej po radę. Habąkowska także niedobrze rozumiała poszanowanie takie i troskliwość o szambelanównę. Ona także o intrydze miłosnej i jej rozwiązaniu inne miała wyobrażenia. Nawykła jednak do stosowania się do kaprysów księcia, aby całkiem łaski jego nie stracić, musiała się godzić z jego wymaganiami.
— Wy to sobie lekko bierzecie, — odezwał się raz do niej książę — nic dziwnego, bo lekkie byłyście i jesteście... Dla mnie to sprawa sumienia! Potrzeba, ażeby wróciła na wieś, bodajby mnie znienawidzieć miała.
Okazuję oziębłość, uciekam, nic to nie pomaga.
— Mości książę, — odpowiedziała żywo majorowa z tajonym uśmieszkiem. — Na to jest tylko jeden sposób... Il faut se faire une douce violence i afiszować jakąś inną miłość, któraby ją do desperacji przyprowadziła...
Skrzywił się książę...
— To księcia niewiele powinno kosztować, poumizgać się trochę do pierwszej lepszej — dodała Habąkowska.
— Chyba do pierwszej najgorszej, — poprawił książę — aby ją zrazić moim złym gustem i zepsuciem.
Wiesz, że już na to jestem zdecydowany.
Majorowa śmiała się.
Wybierzże książę, quelque chose de piquant! — dodała.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/317
Ta strona została skorygowana.