— Zbytek łaski.
— Nadzwyczaj mi przyjemnie.
— Nóżki asindzieja całuję i t. p.
Szambelan Pokutyński, widząc że z jego powodu szlachcic był w nader kłopotliwem położeniu, zmiarkował, że go inaczej nie ocali jak poświęcając się za towarzysza, wziął więc swój szal i miał się do wyjścia.
— No, więc kiedy każecie, — zawołał — idę z wami, wypiję za zdrowie wasze, ale waruję sobie, że mnie zaraz potem wypuścicie, bo na wieczerzy u Grabowskiej muszę być — słowo wam daję — muszę.
Ogromny mężczyzna, sławny zawadyjaka Dąbski, vulgo Dąb, przez innych Klocem zwany, nie zaspokoił się tem i zwrócił, uśmiechając się, do Burzymowskiego.
— Mój mości dobrodzieju, — rzekł z patetycznością umyślnie przesadzoną — spodziewam się, że nam tej inwazji na swe terytorjum za złe mieć nie będziesz, a na dowód, że rankoru do nas nie masz, nie odmówisz z nami o trzy kroki do oficyny, na szklankę ponczyku — ut sic! Powiadam ci, złoty panie, ponczyk jaki ja tylko robić umiem — bez kropelki wody. Delicje! Oblizywać się po nim! Jeżeli ci iść trudno, obywatelu, dla przyjemnej okrągłości swej, my cię na rękach zaniesiemy! Uczyń nam ten honor i przyjemność — daj dowód, że cesarz austrjacki sprzyja królowi pruskiemu, którego my tu reprezentujemy, inaczej konsekwencje okropne, wojny, rzezie, pożogi!
W razie gdybyś był głodnym, a tu czekał na jajecznicę, ja tam ci ręczę za kawałek huzarskiej pieczeni, która już musi być gotowa — i — z cebulą!
Hej, mopanie! Cygan dał się dla kompanji powiesić!
— Ale dajcież mu pokój, z córką jedzie, z kobietami, pilno mu jest — zawołał Pokutyński, stając w obronie.
— Milczałbyś! nie masz głosu! — odparł Dąbski impetycznie. — Jeżeli o niewiasty idzie, dwu z nas gotowi wartę dla ich bezpieczeństwa zaciągnąć! Nie konfiskujemy go na wiekuiste czasy, za pół godziny cały
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/32
Ta strona została skorygowana.