byli podsłuchani... La Brétèche z przyjemnością napawała się czułościami księcia, odpowiadając na nie z werwą i dowcipem. Sylwja wreszcie mogła się naocznie przekonać, iż książę był zajęty i jeśli nie rozkochany, to zaintrygowany i roznamiętniony, i w ten sposób zupełne rozczarowanie uleczyło ją z tej pasji, której inaczej nie byłoby końca.
Wojska słuchając spoglądała na majorową i potrząsała głowią.
— Jakże, nie dziękujesz mi? — dodała Habąkowska.
— Wolałabym, — pedantycznie odparła Wojska — aby rozczarowanie mojej drogiej Sylwki wcześniej było przyszło, by nie ucierpiała tyle...
— Dokądże jedziecie? na wieś? — wypytywała majorowa.
Czeżewska ruszyła ramionami.
— Wątpię, — rzekła — ona mówi o klasztorze!
Habąkowska tak była zdziwiona usłyszawszy to, że w ręce klasnęła, nieprzytrzymane pudełko z naszyjnikiem wysunęło się jej, padło na ziemię, otwarło i ametysty zaświeciły na posadzce.
Majorowa zaczerwieniona schyliła się podnosić, ale już oko bystre Czeżewskiej poznało go i usta uśmiechnęły się szydersko.
Wskazała na klejnoty, mówiąc z przekąsem:
— Nieboszczyk szambelan dla żony zapłacił za niego z zapięciem osiemset dukatów. Winszuję!
Nic nie odpowiadając, skłopotana majorowa poczęła ją ściskać serdecznie.
— Żegnam cię, moja droga! Wierz mi, jeżelim wam nie tak usłużyła, jakbym była chciała, to nie moja wina. Trochę mniej romansowości, a więcej praktycznego zmysłu, rzeczyby się były daleko lepiej złożyły. Ale któż jest panem swojego charakteru...
Czeżewska wyprowadziła ją do progu, szybkim krokiem, tuląc podarek pod pachą, Habąkowska zbiegła ze wschodów i karetka jej zaturkotała na bruku.
Sylwja po wyjściu majorowej wróciła do salonu.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/329
Ta strona została skorygowana.