Ja powiadam ci, szambelanie, że miłość owocem jest smacznym, ale po nim oskoma zawsze zostaje.
— A, jak Boga kocham, Fribes! — szepnął Pokutyński — teraźniejsza pasja księcia niepojęta! — I splunął. — Gdyby ta Bretesza do mnie starego chciała robić słodkie oczy, jabym drapnął!!
— O! o! — zaczął, przedrwiwając, Fribes. — Szambelanie, coś mi to wygląda na zielone winogrona... Bretesza! ba! kobiecina z szalonym temperamentem! jak angielskie konie! książę ma gust i pewne zasady... Co stanowi w życiu smak? umiejętność posługiwania się kontrastami... Po romansie platonicznym, chłopskie zaloty, et vice versa!
— Ona ma blisko czterdziestówki! — ciągnął dalej Pokutyński — pod oczyma sińce. Przy świecach ledwie błyszczy i to resztkami — Pfe!
— No, ale kontrast po świeżych twarzyczkach, właśnie! — dodał Fribes. — C’est piquant!
Pokutyński tak pracował nad rozpaleniem fajki, iż odpowiedzieć nie mógł.
— Cóż się stało z szambelanówną, że jej nie widać? — spytał Fribes.
— Właśnie, że nie wiem i jestem niespokojny — rzekł Pokutyński. — Znikła jakoś nagle, a ostatnich dni chodziła smutna i zniechęcona, aż mi jej żal było.
— Przecież! nic się jej nie stanie! — odparł pierwszy — panna piękna, rozumna, dowcipna i bogata!
— Ale dziwnie samowolna i energiczna — dorzucił szambelan.
— To tylko przyszłemu małżonkowi może być groźnem, — rozśmiał się Fribes — a dla niej pewnie z tem lepiej. Energja nikomu, nawet kobiecie nie szkodzi. Pewnie na wieś musiała powrócić?
Na to pytanie Pokutyński ramionami ruszył, obejrzał się, książę nadchodził właśnie w haftowanej złotem aksamitnej czapce na głowie, dosyć już wynoszonej, a zapewne już oddawna mu służącej, pięknych rączek pracy. Mówiono, że to był dar pani Cz..., której książę długo pozostał wiernym.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/335
Ta strona została skorygowana.