Przybyła znikła była już we drzwiach oficyny.
Książę, mimo że go usiłowano rozbawiać i zarzucano pytaniami, rozdenerwowany był, znudzony, milczący. Wypił prędko swoją kawę, zapalił fajkę i pominąwszy żywo rozprawiających o koniach, poszedł do oficyny.
Pani Vauban o tej godzinie nie była jeszcze widzialną. Przybyłej majorowej ukazano pokoik, w którym się z pyłu otrzepać i przebrać mogła.
Zaledwie wszedłszy do niego, zrzuciła woal z głowy, gdy wszedł książę. Spojrzenie na Habąkowską bystre mogło go przekonać, że z niebardzo dobrym przybywała humorem.
— Eh bien? — zapytał lakonicznie.
— Prawdziwie nie wiem, co mam księciu powiedzieć — poczęła majorowa, poprawiając ubranie. — Z tego com widziała i słyszała, wiem tylko, że myśli opuścić Warszawę. Zupełnie jest uleczoną ze swej pasji, ale razem jakąś zniechęconą do życia, do ludzi, i Czeżewska mi powiedziała, że chce wstąpić do klasztoru.
Książę drgnął, ale widać było, że nie wierzył.
— Pas de plaisanteries! — odezwał się serjo.
— Wcale nie żartuję, jest to bardzo prawdopodobne, — dokończyła Habąkowska. — Gdym z nią mówiła, a przyjmowała mnie z widoczną niechęcią, czuć w niej było rozdrażnienie, zwątpienie, tak że mi się jej żal zrobiło.
Pepi stał, usta mu się nieco skrzywiły, brwi namarszczyły, popatrzał w ziemię.
— Byłaś więc u niej? widziałaś się? — spytał.
— Na chwilę tylko... — mówiła Habąkowska. — Zastałam u niej kuzyna Grabskiego, namarszczonego, ją nadąsaną, milczącą tak, że ledwie mogłam na kilka minut wyprosić do drugiego pokoju.
Tu pożegnała mnie tylko, oznajmiając, że nazajutrz nie będzie już dla nikogo w domu. Czeżewska zaś pod sekretem powiedziała mi, że chce nieodmiennie wystąpić do klasztoru...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/337
Ta strona została skorygowana.