Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/349

Ta strona została skorygowana.

— Książę jest naiwnym! — rozśmiała się. — O klasztorze się mówi, ale się do niego nie wstępuje tak łatwo.
— A więc?... powieszże mi nareszcie, gdzie jest i co z sobą postanowiła?...
Majorowa rozśmiała się wesoło.
— Możemy być spokojni! — poczęła — młody opiekun Grabski, który się w niej kochał oddawna, zabrał ją za kordon, na wieś. Wyjechali dziś rano. Mogę zaręczyć, że opieka skończy się marjażem!
Odbierzemy une lettre de faire part. A! któż wie? może pani Grabska zjawi się na przyszły karnawał w Warszawie!
To mówiąc, dygnęła Habąkowska. Księciu się twarz wyjaśniła.
— To się zowie dobra wiadomość! — zawołał wesoło.
I wbiegł do salonu zamaszysto, wprost do stolika faraona.
Va Banque!
— Jeżeli karta wygra! — szepnęła, podbiegając, majorowa — mnie się będzie coś z wygranej należało!
Książę przegrał stawkę, ale odszedł tak uśmiechnięty i dobrej myśli, jak nie był jeszcze dnia tego.
— To znaczy, — powiedziała sobie w duchu majorowa — że ona go przecie kocha; ale wolałabym mniej miłości, a połowę wygranej.
Westchnęła biedna...

EPILOG.

Moglibyśmy z czystem sumieniem na tem nasze opowiadanie zakończyć, gdyby dla dopełnienia go nie nawinął się nam pod rękę stały, zżółkły kawałek papieru, którego zużytkowaniu oprzeć się nie mogliśmy.
Jest to list pani wojskiej Czeżewskiej w kilkanaście lat po wypadkach pisany do starej przyjaciółki majorowej, która, jak się z adresu okazuje, zmieniła była