koiki, nie będąc zbyt schludne, nie wymagały poszanowania.
W drugim szczególniej na sypialnię przeznaczonym Zybek mógł i przez cały dzień nie sprzątać, a Burzymowski mu za to nie rzekł i słowa.
Na górze apartament był świeży i ładny choć niewielki. Sylwja wszystkiem była zachwycona, znalazłszy się w tej upragnionej Warszawie. Ściskała ojca, całowała Czeżewską, a gdy się okazał jaki niedostatek (bo w istocie brakło tu wielu rzeczy i sprzętów), zapewniała że się to da później wszystko dopełnić, byle tylko jej samej gospodarować pozwolono.
Wartości grosza ani znała, ani pojmowała jak on ciężko czasem przychodzi.
O pozwolenie gospodarowania zresztą pytać nie potrzebowała. Rozgoszczono się wesoło tegoż wieczora, tylko Burzymowski do swej izdebki spać poszedł z kamieniem na sercu. Pod wrażeniem spotkania opisanego w Jabłonnie ciągle był nieswój. Śniło mu się, że się z córką pojedynkował i przebudził się z goryczą na ustach, a niepokojem w duszy. Szło mu najbardziej o to, aby Sylwję do czasu ukryć i zapobiec wszelkiemu kompromitującemu krokowi, dopókiby on sam gruntu nie zbadał i we wszystkiem się nie rozpatrzył. Musiał się przecie lepiej rozwiedzieć, co to była za jedna ta pani de Vauban, która gospodarowała u księcia Pod blachą, a żyła z Tyszkiewiczami w takiej przyjaźni. Mogli mu córkę pochwycić w towarzystwo niebezpieczne!
Postanowił więc, nie zwlekając, w imię dawnych swoich stosunków z tym domem, tegoż dnia się udać do pani kasztelanowej Połanieckiej, aby ją prosić o opiekę i radę. Matrona była dostojna. O tem jednak z obawy jakiejś opozycji, przeciw której słabym się czuł, ani córce, ani pani wojskiej nie wspomniał.
Odwiedziny były już postanowione, a choć mu brakło przewodnika, któryby go objaśnił kiedy i jak czcigodna pani kasztelanowa przyjmowała, obiecywał go sobie wyszukać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/42
Ta strona została skorygowana.