Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

Miała na swe posługi przyzwoity powóz, lokaika wystrojonego, mieszkanie dosyć obszerne i urządzone tak, aby w niem dostojnych gości na chwilę czasem przybywających mogła przyjmować, nawet gdyby się jedni z drugimi stykać nie chcieli. Musiała się stroić modnie, i być zawsze gotową czy do zabawy, na której się pokazać była zmuszoną, czy do posługi, której odmówić nie mogła.
Nazywano ją też — Chère amie! a gdy czasem bywała cierpiącą, pani hetmanowa, jenerałowa Grabowska, pani Stasiowa Potocka, Sobolewska i mnóstwo innych pań posyłały się dowiadywać o jej zdrowie. Majorowa też wszystkim hrabinom, księżnom, dostojnym paniom służyła na wszelki sposób. Honny soit qui mal y pense! Ona się musiała zręcznie wywiadywać o stanie majątkowym przybywającej z prowincji młodzieży, o stosunkach familijnych osób mniej znanych, a chcących grać jakieś role w świecie, zawiązywać i rozplątywać mnogie intrygi, godzić zwaśnionych, waśnić niepotrzebnie, a nazbyt poufale i jawnie zbliżających się do siebie.
Na oko majorowa nie zdawała się mieć żadnego zajęcia, a chwili spoczynku jej nie dawano. Od rana płynęły do niej bileciki, przybiegali słudzy i służące, jeździła do modniarek, do jubilerów, do lichwiarzy, stręczyła sługi, wypisywała z Paryża stroje, powoływała z emigracji francuskiej mnogich stręczących się do różnych usług kandydatów i kandydatki.
Była to osóbka niewielkiego wzrostu, zręczna jeszcze, żywa niezmiernie, niby młoda, mimo że twarzyczkę miała przywiędłą i mocno życiem zmęczoną. Jednem wejrzeniem umiała poznawać ludzi, odgadywać myśli, przeczuwać charaktery, a do każdego zastosować się przedziwnie.
Słabostkę ludzką raz schwyciwszy jak nitkę w rękę, kierowała potem marjonetkami napodziw zręcznie. Same one nie wiedziały, jak im skakać kazała.
Przytem majorowa nie wydawała się wcale interesowaną, nie wymagała nigdy nic od nikogo. Dawane