przez nią dowody przyjaźni wynagradzały się najczęściej podarunkami kosztownemi, które przynosiły więcej, niżby na inny sposób żądać i otrzymać było można.
Rozumie się, iż przy tak rozległych stosunkach, które z jednej strony do najwyższych sfer sięgały, z drugiej zstępowały w mieszczańskie, kupieckie i pomniejsze kręgi społeczne — pani majorowa Habąkowska musiała znać w Warszawie wszystkich i wiedzieć co się gdziekolwiek działo. Była to chodząca gazeta, w tych czasach, gdy właśnie wychodzące w Warszawie, oprócz urzędowych wiadomości i ogłoszeń, jak najmniej krajowych a żadnych prawie miejskich nie zawierały plotek.
U majorowej dowiedzieć się było można o wszystkiem, a gdy wypadku jakiego rozwiązanie było wątpliwe — jej horoskop nigdy prawie nie chybiał. Kto się chciał o co założyć, szedł do niej po radę.
— Majorowo dobrodziejko, ożeni się ów... z Parysówną czy nie? Chcę się założyć, że nie!
— To waćpan przegrasz! — odpowiadała majorowa.
I jak powiedziała, tak się stało, pretendent ów z Parysówną się ożenił.
Co dziwniej nad wszystko, majorową przyjmowały zarówno i pani de Vauban i hetmanowa i państwo Sołtykowie i gubernator Koehler i Hoym, nawet pani starościna krakowska!
A gdy słuchając jej szczebiotania i plotek spytała czasem:
— Kto ją rodzi?
Habąkowska sama do szlachectwa starożytnego nie mająca najmniejszej pretensji, zawsze umiała objaśnić, i z jakiego kto był domu i jakiemi się szczycił koligacjami. Pamięć miała nadzwyczajną, genealogję głównych rodzin umiała napamięć, tak że nawet z Potockimi, niezmiernie rozrodzonymi, rozgałęzionymi dawała sobie radę bez omyłki, do wiadomości kto rodzi dodając zaraz, jakie były ekspektatywy sukcesyj, testamentów, majątków i kapitałów.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/47
Ta strona została skorygowana.