W progu zaledwie stanąwszy, odezwał się niespokojnie do Czeżewskiej.
— Toś mnie waćpani, moja dobrodziejko, ułowieniem tej ryby nabawiła kłopotu. Boże mnie skarz, nie znałem nigdy, nie znam żadnej majorowej, a ta mi się wpiera jako przyjaciółka! Gdzie? co? Skądże się tu wzięła?
Przeżegnał się.
— Klnę się asińdźce, głowa mi pęka, nic sobie przypomnieć nie mogę. Habąkowska powiadasz? — Nazwisko osobliwszego autoramentu. — Jakże z domu? może ją panną znałem? kto ją rodzi
— A! mój Boże! — przerwała obrażona Czeżewska — jak bo pan szambelan masz krótką pamięć? — majorową zna przecież cały świat! To jest ta, którą zwano piękną Jutką.
Szambelan stał zapatrzywszy się w podłogę i dumał.
— Jutka! No — zabij mnie jejmość, nie pamiętam. Jestem jak w rogu... O żadnej pięknej ani brzydkiej Jutce nic nie wiem.
— Z domu Mydłowska, — zniecierpliwiona i z przyciskiem odezwała się Czeżewska. — Mydłow — ska!
— Boże mnie skarz, o tem mydle nigdym nie słyszał! — ramionami ruszając, rzekł stary. — Mydłowskich szlachty niema na świecie...
— Ależ to przecie osoba całej Warszawie znana, — poważnie i dydaktycznie poczęła wojska, okazując, jak była dotknięta tem lekceważeniem przyjaciółki. — Słyszał pan szambelan, że wprost stąd pojechała do pani hetmanowej, a tam przecie lada kogo nie przyjmują! Jest to moja przyjaciółka od młodości!
Szambelan głową potrząsał i odezwał się, cedząc przez zęby:
— Wszystko to być może, ale żeby ona, jak afirmuje, moją kiedy przyjaciółką była, albo nieboszczki, o tem się nam ani śniło!
Sylwja zaczęła się śmiać wesoło.
— Tatuś bo kochany pamięć stracił, — odezwała
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/62
Ta strona została skorygowana.